Wzrost sprzedaży i rekordowe wyniki w sklepach internetowych to efekt koronawirusa. Mimo że ta forma handlu jest popularna, do tej pory obejmowała raczej inne sektory niż żywność. Dzisiaj to produkty żywnościowe i środki czystości najchętniej zamawiamy online.
Z powodu ograniczeń związanych z pandemią koronawirusa – zamknięciem galerii handlowych, restauracji i barów oraz pracą zdalną i izolacją w domu – handel w Internecie rośnie w siłę. Sprzedaż online staje się coraz popularniejsza, ale wiele sklepów nie jest już w stanie zrealizować wpłyniętych do tej pory zamówień – nie mówiąc o nowych. Im więcej zakazów, tym więcej e-sklepów i wzrost sprzedaży – w branży gastronomicznej w porównaniu do lutego aż o 393 proc. Sprzedaż do sieci przeniosła też część restauracji, aby przetrwać ten wyjątkowo trudny moment.
Polski e-commerce korzysta z powodu epidemii
W Internecie coraz chętniej zamawiamy produkty spożywcze z powodu pandemii koronawirusa. Aby unikać kontaktu z innymi osobami – na targach, ulicach i w sklepach – wolimy złożyć zamówienie online. Problem jest jednak taki, że e-sklepy muszą realizować tak wysokie liczby zamówień jak nigdy dotąd – jak podaje Wirtualna Polska Finanse, liczba zamówień wzrosła o 240 proc. w porównaniu ze sprzedażą w 2019 roku.
Zakorkowane dostawy z e-sklepów
Trzeba sprawdzać datę dostawy, bo w wielu sklepach może ona zostać zrealizowana… dopiero za miesiąc. Część z nich po prostu nie przyjmuje kolejnych zamówień. Boom z powodu zagrożenia epidemicznego spowodował lawinowy wzrost sprzedaży środków chemicznych, detergentów, a przede wszystkim produktów spożywczych.
Co jest czynne?
Część sklepów – jak markety, osiedlowe sklepy spożywcze czy apteki – jest czynna, ale mogły ulec zmianie godziny otwarcia. Biedronka wprowadziła godzinną przerwę na dezynfekcję i wymianę personelu, a Lidl skrócił czas pracy.
Wojtek
fot. igorovsyannykov / Pixabay.com